Siemiany->Iława->Sampława->Nowe Miasto Lubawskie->Brodnica->Rypin->Szczutowo 125km
Drugi dzień wyprawy był dla mnie prawdziwym wyzwaniem, ponieważ zazwyczaj nie robię więcej niż 100km/dzień nie wiedziałem jak będzie kondycyjnie. W tym roku nie miałem za dużo wypraw i nie chciałem przegiąć i nabawić się jakiejś kontuzji.
Droga z Siemian do Iławy doskonała, brak ruchu i idealny asfalt jechało się jakby rower sam jechał:)
W Iławie zatrzymałem się nad jeziorem Mały Jeziorak i zrobiłem parę fotek:) (tak lubię robić zdjęcia)


Po napojeniu koni... znaczy się nawodnieniu organizmu ruszyłem dalej drogą 536 w stronę Sampławy, jechało się dosyć przyjemnie choć zrobiło się troszkę duszno i jechało się mniej komfortowo. W Sampławie musiałem skręcić na drogę numer 15.
Strasznie nie lubię jeździć głównymi drogami, jakoś czuję się nieswojo, mam wrażenie, że zaraz coś we mnie wjedzie;(
Przed Nowym Miastem Lubawskim są ruiny klasztoru, gdzie oczywiście się zatrzymałem i zrobiłem fotki:) (ruiny też lubię)


W samym mieście się nie zatrzymywałem, przebiłem się tylko i ruszyłem prosto na Brodnicę. Odcinek 25km minął mi jak z bicza strzelił, nawet byłem zdziwiony, że tak szybko dojechałem i czy czasem to nie było bliżej:)
W Brodnicy postanowiłem zwiedzić Stary Rynek i okolicę, ponieważ to jedno z niewielu miast, które ma zachowaną starą zabudowę jeszcze z elementami murów. Na zdjęciu poniżej widać fragment nieodrestaurowany starej zabudowy:)

Udałem się także na zwiedzanie Spichlerza, pozostałości po zamku i oczywiście baszty, gdzie można wejść na górę i podziwiać widoki. Zrobiłem tylko jedno zdjęcie, ponieważ były założone szyby z pleksi i były tak brudne, że nie dało się zrobić zdjęcia.

Dodatkowo są fajne zabawki:)

i coś specjalnie dla niegrzecznych turystów.

Sama baszta też się ładnie prezentuje.

Zwiedzanie dało mi akurat 2h czasu, by przeczekać największy upał i jak tylko zrobiło się znośnie i przyszły małe chmury ruszyłem dalej w trasę drogą nr. 560. W samym Rypinie nie zatrzymywałem się już tylko pojechałem prosto do Szczutowa, gdzie zrobiłem duże kółko:) w dookoła jeziora szukając jakiegoś miejsca na nocleg. W końcu zatrzymałem się w ośrodku wypoczynkowym
z czasów PRL:) Cena była podejrzanie niska, co wydało mi się dziwne i po chwili już wiedziałem dlaczego, prysznic to dodatkowe 5zł:)
Po przyjemnej kąpieli i rozbiciu obozu udałem się na smaczną zapiekankę:) choć czuć było, że była to mrożonka z mikrofali:P
Dla osób z pola namiotowego była jeszcze jedna niespodzianka:) (ze względu na drastyczność zdjęcia daje sam
Link:P)
Miejsce ładne, szkoda tylko, że najbliższy sklep to 1.5km:(